..

niedziela, 27 października 2013

You are beautiful !


Wiecie co zawsze robiło mi największą przykrość? Ocenianie..Szłam przez szare, brudne korytarze życia i kogo spotykałam ? Ludzi, których nienawidziłam całym sercem. Co było najgorsze? Zawsze dla nich próbowałam się zmienić, próbowałam zmienić to co jest na zewnątrz i  wewnątrz, bo to przecież było takie ważne. Próbowałam się uśmiechać, próbowałam nie patrzeć się tymi wielkimi, smutnymi, prawie czarnymi oczami, które wyrażały więcej niż postawa, ale nikt w nie, nie patrzył. Nikt nie interesował się tym, że jest mi źle, że nie odpowiada mi to, że cały czas muszę być kimś innym, że muszę udawać, że nie chcę mi się płakać, że muszę udawać, że jestem dumna. Nie lubiłam patrzeć na siebie, nie potrafiłam odsunąć na bok myśli, że tak ma być. Po prostu musiałam być inna, po prostu musiałam chcieć zmienić się, bo jak miałam żyć inaczej ? Jak miałam być kimś dla ludzi, których kochałam, skoro nie zadowalał ich ani mój wygląd, ani charakter? Latami starałam się dostosować, starałam się kształtować, tak żeby odpowiadać innym, tak żeby mnie lubili. Lubili? Dziwne słowo. Dziwne, bo wierzyłam w to, że im naprawdę na mnie zależało. Właściwie to chyba naprawdę im zależało. Zależało na zmianie każdego wokół, tylko nie siebie, tylko nie swoich przyzwyczajeń. I co potem zrobili ? Odwrócili się i tak. Co ma do rzeczy to, że nic nie robiłam, że nie zraniłam, że nie chciałam być złośliwa? Nic.. Skreślili mnie tak szybko, jak szybko się zmieniałam. Kim pozostałam? Taką szarą, bezimienną duszą, w morzu łez i żalu. Było mi trudno, było mi ciężko, bo czemu nikt nie potrafił mnie polubić kiedy byłam sobą, a zaczynał dopiero wtedy, gdy zakładałam niewidzialną maskę? Nie mam pojęcia. Często nie mogłam spać w nocy.. Chciałam o tym myśleć, chciałam odnaleźć prawdę, chciałam zobaczyć co jest nie tak. I dziś już wiem co było nie tak. Ludzie często podsuwają nam pod nos gotowe pomysły na zmiany. Jakiekolwiek.. Zmiany wyglądu, otoczenia, charakteru. Obojętnie.. Tyle, że po co mamy się zmieniać, jeśli czujemy się dobrze ? Właściwe pytanie brzmi: Po co ja się zmieniałam ? Po to żeby być docenioną, po to żeby słyszeć coś miłego, po to żeby ktoś wreszcie przyznał, że jestem idealna? Teraz wiem, że nigdy nie będę. Nigdy nie stanę się aniołem, nigdy nie będę umiała zapomnieć.. W dzisiejszych czasach tak jest. Zmiany są dobre, zmiany są czymś wspaniałym.. No to już wiem czemu nie lubię zmian..Dużo mnie to nauczyło, dużo.. Przede wszystkim mówienia sobie codziennie : Jesteś piękna !

Yes, she caught my eye,
As we walked on by.
She could see from my face that I was
Fucking high
Flying high
And I don't think that I'll see her again,
But we shared a moment that will last till the end.







Tak, przyciągnęła moją uwagę,
Kiedy mijaliśmy się.
Mogła ujrzeć w mojej twarzy, że byłem,
Cholernie odurzony,
I nie sądzę, że ją jeszcze kiedyś zobaczę,
Ale dzieliliśmy chwile, które trwać będą do końca.



sobota, 26 października 2013

Thousand years.

Czy umiem zapomnieć? Takie pytanie coraz częściej mi się nasuwa. Co do odpowiedzi mam pewne wątpliwości. Kiedyś przychodziło mi to łatwiej..Kiedyś umiałam zamknąć oczy i umysł. Zrozumieć, że wszystko mija i  tak miało być. Zrozumieć, że ludzie odchodzą, a czasy się zmieniają. Ostatnio słuchałam muzyki. Właśnie leci w tle..Tak jakoś poruszyły mnie słowa :

I have loved you for a
Thousand years
I'll love you for a
Thousand more.
 
 Kochałam Cię przez
Tysiąc lat
Będę Cię kochała
Przez następny tysiąc.

I to wszystko pomogło mi zrozumieć, że najlepiej pamiętamy tych, którzy nas zranili i nawet jeśli minie tysiąc lat, będziemy kochać następne tysiąc. Zawsze wybaczałam swoim znajomym, swoim przyjaciółką, bo każdy zasługiwał na drugą szansę. Tyle, że nigdy nie zapomniałam żadnej chwili, w której poczułam się zraniona, w której poczułam się zupełnie niepotrzebna i prawdopodobnie nigdy nie zapomnę, bo zawsze byli to dla mnie ludzie ważni, których spotykałam niemal codziennie. Mimo tego, że mogłabym udawać, że nic się nie stało i najczęściej tak robiłam, to pozostawała ta niepewność i uraza. Przechodziłam koło kogoś, wiedziałam, że normalnie rzuciłabym się na szyję, ale powstrzymywałam się. Uśmiechałam, witałam, proponowałam spotkanie, bo żeby zupełnie się uwolnić trzeba się pogodzić. Pogodzić ze stratą, pogodzić z bezsilnością i chęciom odzyskania kogoś na kim nam zależało. Nigdy nie będzie tak samo, nigdy się nie uda, zawsze będę. Tyle, że ważne jest to, by nie być dla siebie takim surowym, by realnie patrzeć wstecz i zrozumieć, że robiło się wszystko co w swojej mocy żeby było inaczej. To, że się nie udaję i pamięta, nie jest złe. To, że tęsknimy i pragniemy powrotu, ma swoje zalety. Żeby zrozumieć, należy stracić..Tylko czemu najczęściej brakuję nam osób, bez których jest lepiej? Ja często dostrzegam zmiany w swoim zachowaniu. Ktoś odchodzi, ktoś przychodzi, różnie na mnie wpływa, różnie na mnie działa. Na pewno nie tęsknie, bo wiem, że tak będzie lepiej, ale też nie zapominam, bo wiem, że zawsze będę tęsknić..

Dawno nie pisałam, było to spowodowane totalnym brakiem czasu i organizacji. Postaram się poprawić i troszkę częściej pokazywać. Dziękuje za wszystkie miłe i szczere komentarze. Bardzo dużo dla mnie znaczą.

niedziela, 20 października 2013

Bleeding out of my heart.

 
Kolejny post, kolejne przemyślenia. Miałam ochotę napisać wczoraj, ale było już za późno. Szczerze mówiąc to zawsze czuję, że jest już za późno. Żyję i tak jakoś leci. Tak jakoś, że nigdy nie trafiam na odpowiedni moment na zrobienie czegoś, powiedzenie, wykrzyczenie..Po prostu rodzi się  bezsilność. Zawsze kiedy chcę ściska mnie w żołądku, nie umiem wypowiedzieć choćby jednego słowa, nie umiem zaprzeczyć, chociaż bardzo bym chciała. W moim życiu jest tyle momentów kiedy doskonale wiem co robić, ale nie umiem niczego z siebie wykrztusić, kiedy nie umiem uroić nawet jednej łzy. Czy to w czymkolwiek pomaga ? Kiedy pytają czy jest w porządku, czy nie jest mi źle ? Co robię? Po prostu nie chcę sprawiać bólu, po prostu wolę pokiwać głową, przemyśleć, wolę wyłączyć komórkę, wolę uciec, iść ciemną drogą, oświetloną jedną brudną latarnią, bo tak jest łatwiej. Łatwiej kryć, że czuję się jak jedna, jedyna, nienależąca do nikogo dusza pomiatana przez wiatr. Czemu po prostu nie powiem, że czuję się podle? Boję się.. Boję się, że zranię kogoś tak samo jak on zranił mnie. Co innego ufać komuś i mieć w nim oparcie, a co innego kochać całym sercem i zobaczyć potem jak ten ktoś nie żałuję niczego co w stosunku do nas zrobił. Udaję.. Tak jak ja zawsze udawałam, że nie poczułam się urażona, że nie poczułam się dotknięta. Lubię być sama, lubię być nieuchwytna, lubię uciekać. Kiedyś przejrzyściej rozumiałam słowo zaufanie, bo nie bałam się ufać. Byłam taką małą księżniczką ubraną w skromną białą sukienkę, która szła za wszystkimi, bo wierzyła, że wtedy się nie zgubi. Tylko, że zabłądziła. Odnalazła drogę, ale tą po której idzie już sama. Bywa różnie, warto walczyć,walczyć o ludzi, ale tylko takich, którym też na nas zależy.




wtorek, 15 października 2013

Who am I?




Lekko się zapędziłam. Nie miałam zamiaru pisać tutaj aż tak często, ale zaczęło mi brakować kontaktu. Tego wylewania myśli, tej świadomości, że udało mi się coś napisać bez niczyjej pomocy. Co najbardziej mnie boli w dzisiejszych czasach? To, że nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie: Kim jestem? Znam swoje wady i zalety, znam siebie, to jak zachowuję się w różnych sytuacjach, ale trudno mi określić co będę sądziła jutro. Idę do szkoły i spotykam innych. Rozmawiam, śmieję się, bawię. Tyle, że nadchodzą takie chwile, burzliwe, złe, cierpkie. Co najmociej mnie zastanawia? To, że inni nie znają, a potrafią doskonale ocenić po kilku zamienionych ze mną słowach, na pozór wydają się mili,a po pewnym czasie okazują się wielkimi egoistami. Czy ja kiedykolwiek powiedziałam komuś, że za dużo gada, że nie podobają mi się jego oczy i włosy, że jest gruby, chudy lub niski bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia? Jak można ocenić kogoś po wyglądzie? Szczerze mówiąc znam pewne osoby, które z premedytacją wytykają wszystkie wady i błędy innym. Czasem znienacka, a czasem po dłuższym zastanowieniu. Czemu nikt nie mówi o zaletach ? No tak, to takie przereklamowane. Lepiej najpierw zrobić dobre wrażenie, wkupić się w łaski jakiejś grupki, żeby już nikt nie miał odwagi nas wywalić z towarzystwa, a potem delikatnie "czując swą moc" krzywdzić po kolei każdego, bez ryzyka zostania samemu.Normalnie krew mnie zalewa jak słyszę o samobójstwach, o okaleczaniu się.Czy jako ludzie nie umiemy pocieszyć? Nie umiemy wesprzeć? Nie umiemy dać poczucia bezpieczeństwa? Czemu jesteśmy nieszczęśliwi ? Po prostu słyszymy na swój temat tyle kłamstw i obelg, że nie wiemy co o tym sądzić.Czy osoby tak głęboko raniące innych kiedykolwiek myślały o tym poważnie? Czy kiedykolwiek zdały sobie sprawę z tego jaką robią krzywdę? Dość często ktoś mówi na mój temat różnorodne rzeczy: Magda, ale ty dużo gadasz! Magda, ale ty szybko się denerwujesz! Magda, a ty co taka na czarno, żałobę masz? I wszem i wobec mówię otwarcie: Tak mam żałobę! Mam żałobę, bo widzę to wszystko, bo wiem ile to kosztuję, bo czuję, że ludzie nic nie rozumieją i nic nie wiedzą,a udają, że znają nas od lat, że są najlepsi, że nie da się im dorównać. Ok. Wiara w siebie jest dobra. Ja codziennie mówię sobie, że się uda, że jestem silna, że jestem odważna i dam radę. Wysoka samoocena też pomaga,byśmy cały czas nie dołowali się, że mamy grube nogi, że ta fajna Kasia znalazła sobie inną koleżankę, że nie jesteśmy dla nikogo ważni. Tyle, że jeśli mamy na swój temat wysokie mniemanie to najpierw powinniśmy pomyśleć, czy jesteśmy w stanie zamknąć się i kontrolować. Kilka lat temu, po prostu nie umiałam sobie poradzić z tym, że jest we mnie tyle niedoskonałości: bo przecież ten powiedział to,a ten tamto i nazbierało się. Nigdy nie brałam pod uwagę tego, że ludzie, którzy najczęściej robili mi przykrość, albo żyli łzami innych, albo po prostu niezbyt mnie lubili. Teraz znów, ta sama sytuacja, ta sama gra, to samo udawanie, że to mi nie przeszkadza. Lepiej walić prosto kiedy ktoś robi listę wad innych, czy zostawić to bez komentarza ? Jestem z natury dość energiczna, wybuchowa i działam instynktownie, nie cierpię kiedy ktoś popełnia błędy i tego nie widzi. Po prostu nie cierpię. Tym bardziej jeśli krzywdzi osoby, które są dla mnie ważne i chowa swoją prawdziwą twarz, którą zdążyłam doskonale poznać.

niedziela, 13 października 2013

Demon's eyes


Dziś niedziela, dość pochmurna i upiorna jak zdążyłam się przekonać. Naszła mnie myśl, że wreszcie mogłabym wytłumaczyć nazwę bloga. Jeśli jeszcze nie zauważyliście ma ona trzy człony i od pierwszego dziś zaczniemy. Demonseyes-oczy demona (między n , a s powinien być apostrof) . Skąd naszedł mnie ten pomysł?Otóż wysłuchałam piosenkę i obejrzałam teledysk:



Uświadomiłam sobie wówczas, że jest ona we mnie. Tyle, że ma raczej znaczenie przenośne. Kiedy coś nam się nie udaję, kiedy coś nie wychodzi tracimy nadzieję. Siedzą w nas demony, których nie widzimy, nasze wspomnienia, błędy śniące się po nocach. Zamykamy się, boimy podejść do innych, nie chcemy żeby je widzieli, nie chcemy żeby odkryli prawdę. Stoimy w tłumie przypominając sobie to, że mamy głębokie rany, które nigdy się nie zagoją. Myślimy, że jesteśmy w tym wszystkim sami, że nie ma dla nas szansy na lepsze życie. Powinniśmy natomiast kształtować swoje marzenia, powinniśmy wierzyć, że umiemy sobie poradzić! Zbieramy się w grupie, wszyscy na pozór idealni,a prawdziwie okaleczeni, wykrwawiamy się, bo nie umiemy zaakceptować,a nie wiemy, że jest nas tak wielu. Jak dla mnie to wszystko jest takie prawdziwe, takie szczere i piękne. Oczywiście można to też interpretować inaczej, ale to takie moje pierwsze zdanie na temat tej piosenki. Eyes- czyli oczy (po nich widać wszystko), demon- (symbol tego co w nich siedzi).

piątek, 11 października 2013

I can fly !

Ten post pisze tak z potrzeby ducha. To takie pierwsze moje przemyślenie. Tytuł posta głosi : "Ja potrafię latać" i tutaj na chwilę się zatrzymamy. Jak wiecie z własnego doświadczenia ludzie nie są ptakami, ani aniołami. Nie mają skrzydeł, nie potrafią wielu rzeczy zrozumieć, a co dopiero zrobić. Jednak nasze " potrafię czy nie potrafię" zależy głównie od tego czy w siebie wierzymy. Znam całą grupę wspaniałych ludzi, którzy nigdy nie pomyśleli jacy są naprawdę. Czemu tak trudno nam pojąć, że umiemy o wiele więcej niż wiemy? Po prostu na naszej drodze spotykamy wielu ludzi, którzy uniemożliwiają nam wiarę we własne możliwości. Czasem myślę, że ta cała gra w życie polega na wypominaniu wad innym, a oczyszczaniu się samemu. Taka prawda ilekroć ktoś nie darzy nas wielką miłością próbuję zwrócić wszystko i wszystkich przeciwko. Wytknąć to co najgorsze, znaleźć nawet najmniejszy błąd w naszym zachowaniu, by potem z zaskoczenia wbić nam nóż w plecy. Słowa ranią bardziej niż czyny. Jeśli usłyszymy raz, drugi, trzeci to samo. To sami zastanawiamy się nad tym jak jest. Czy to prawda? Analizujemy, nie możemy skupić, śni nam się po nocach to jak się zachowaliśmy w jakichś sytuacjach, co powiedzieliśmy złego co okazało się dla innych krzywdzące. W kółko obwiniamy się za coś co nie było naszą winą. Ale czy jest z nami aż tak źle ? My tylko tracimy wiarę we własne możliwości i jesteśmy w swoich oczach okropni. Jeśli naprawdę porządnie pomyślimy co jest z nami nie tak i staramy to zmienić. To co ? To znaczy ,że potrafimy latać ! Potrafimy, ale tak naprawdę wciąż szukamy czegoś co podcina nam skrzydła, zatrzymuję, depczę i nie daję szansy wzniesienia się. Mamy tyle problemów, więc inni starają nam dołożyć kolejne aż w końcu upadniemy. Może się podniesiemy, może damy radę, może znajdziemy siłę. Jednak w wielu przypadkach popadamy w depresję, wypominamy sobie wszystko i nie dajemy odetchnąć ciągłymi podejrzeniami. Jako ludzie wolni powinniśmy szybować i cieszyć się tym co nam zostało. Mimo, że czasem się nie uda, to należy wciąż próbować, a co najważniejsze wierzyć ! Wierzyć, że możemy zdobyć wszystko do czego dążymy !

 

wtorek, 8 października 2013

It's about me.

Nie chciałabym od razu ujawniać wszystkiego o sobie i zasypywać Was stertami niepotrzebnych w tej chwili informacji. Z biegiem czasu, oczywiście jeśli tylko zechcecie czytać co mam do powiedzenia przekonacie się, czy warto mnie poznać.Blog ma dość dziwną nazwę, ale z czasem dowiecie się czemu. Nie będę się ograniczać, gdyż lubię zmiany i sądzę, że nudziłoby Was to gdybym ciągle pisała przykładowo o modzie. Głównie poruszę tu tematy związane z naszym szczęściem, z naszym byciem, z naszą drogą. Będą to swego rodzaju przemyślenia i wspomnienia. Dodatkowo dodam różne elementy współczesne, by wyżyć się twórczo i dowiedzieć paru ciekawych rzeczy. Od razu chcę nakreślić, że nie interesują mnie wymiany w stylu obserwacja za obserwacje, bo nie chcę sztucznie gromadzić sobie podglądaczy, jeśli chcesz czytać bezinteresownie to i tak będziesz to robić, jeśli nie to po co masz tracić czas na komentowanie czegoś czego nie przeczytałeś ?(co nie znaczy, że nie możesz zostawić linku do swojego bloga). Jestem otwarta na krytykę, zawsze znajdzie się coś co mogłabym poprawić, także jeśli coś komuś nie odpowiada serdecznie proszę o wskazówki.